Te środki powinny zostać przekierowane na usługi socjalne zarządzane bezpośrednio przez instytucje posiadające jasne mandaty, wykwalifikowany personel i kryteria oparte na dowodach. PomocTe środki powinny zostać przekierowane na usługi socjalne zarządzane bezpośrednio przez instytucje posiadające jasne mandaty, wykwalifikowany personel i kryteria oparte na dowodach. Pomoc

[Pinoy Criminology] MAIFIP i AICS: Zagrożenia związane z jałmużną i wytwarzaniem zależności

2025/12/19 09:00

Pomimo publicznego oburzenia korupcją w kontroli powodziowej — miliardami zmytymi wraz z domami, życiem i źródłami utrzymania — klasa polityczna niczego się nie nauczyła. A raczej nauczyła się dokładnie niewłaściwej lekcji.

Gdy kraj wrze, dwuizbowa komisja kongresmanów i senatorów forsuje Program Pomocy dla Osób w Sytuacjach Kryzysowych (AICS) oraz Program Pomocy Medycznej dla Pacjentów Ubogich i Niezdolnych Finansowo (MAIFIP). Są one sprzedawane jako programy współczucia. W rzeczywistości są to beczki ze słoniną w nowym opakowaniu, jałmużny przepakowane dla wyborczej konsumpcji, narzędzia dla polityków do przypodobania się wyborcom przy jednoczesnym wyglądaniu na życzliwych.

Na papierze AICS i MAIFIP wyglądają na możliwe do obrony, a nawet godne podziwu. Są przedstawiane jako narzędzia łagodzenia ubóstwa, tymczasowa ulga dla ludzi dotkniętych kryzysem — kataklizmami takimi jak powodzie i trzęsienia ziemi, lub nagłymi wypadkami medycznymi, które mogą z dnia na dzień zlikwidować skromne oszczędności rodziny.

Teoria napięcia socjologa Roberta Mertona dostarcza akademicznego uzasadnienia. Gdy jednostki znajdują się pod silnym napięciem, gdy legalne środki przetrwania są zablokowane, uciekają się do mechanizmów radzenia sobie, które mogą naruszać prawo. Przestępczość, w tym ujęciu, nie rodzi się z moralnej porażki, ale z desperacji. Programy takie jak AICS i MAIFIP, przynajmniej teoretycznie, redukują to napięcie. Kupują czas. Utrzymują ludzi na powierzchni, dopóki nie będą mogli znów stanąć na własnych nogach.

Ta logika stanowi fundament sieci zabezpieczenia społecznego dojrzałych demokracji: powszechnej opieki zdrowotnej, zasiłków dla bezrobotnych, pomocy żywnościowej, wsparcia mieszkaniowego. Nie są to akty charytatywności, ale inwestycje w stabilność społeczną. Uznają one, że gdy ludzie są wspierani w momentach kryzysu, całe społeczeństwo staje się bezpieczniejsze, zdrowsze i bardziej produktywne.

Ale teoria upada, gdy implementacja jest zgniła.

Aby taka pomoc działała, musi za nią stać prawdziwa biurokracja — kompetentna, profesjonalna, izolowana od polityki. Muszą istnieć jasne i mierzalne kryteria kwalifikowalności. Musi być przeszkolony personel przeprowadzający oceny na podstawie potrzeb, a nie lojalności. Musi być nadzór i monitoring, aby zapewnić, że pomoc jest wykorzystywana zgodnie z przeznaczeniem. I, co kluczowe, musi być ewaluacja: Czy pomoc faktycznie pomogła beneficjentowi wyzdrowieć, znaleźć pracę, zapewnić mieszkanie lub ustabilizować zdrowie?

Wymaga to ekspertyzy technicznej, dyscypliny instytucjonalnej i, tak, pieniędzy — nie tylko dla beneficjentów, ale dla ludzi, którzy właściwie administrują programem. To powolna, pozbawiona splendoru praca. Nie nadaje się do ceremonii przecinania wstęg czy sesji zdjęciowych.

Usuń te zabezpieczenia, a pomoc degeneruje się w jałmużnę.

Dokładnie to dzieje się w filipińskim kontekście. Programy są administrowane przez politycznie mianowany personel, łatwo uginający się pod patronatem i presją. Beneficjenci są wybierani nie dlatego, że najbardziej potrzebują, ale dlatego, że są politycznie użyteczni. Nawet naprawdę potrzebujący są zmuszeni do nawigowania w labiryncie rekomendacji i podpisów, błagając o przysługi od ludzi, którzy trzymają klucze do publicznych funduszy. Sama potrzeba nigdy nie wystarcza; musisz także mieć znajomości.

W moich wywiadach z beneficjentami tych programów jałmużny rzeczywistość jest jeszcze bardziej niepokojąca. Niektórzy zastawiają swoje świadczenia lichwiarcom. Proszą o zaliczki gotówkowe; lichwiarz zabiera ich kartę. Gdy pomoc jest wreszcie wypłacana, lichwiarz wypłaca pieniądze i daje beneficjentowi tylko połowę. Pięćdziesiąt procent znika w drapieżnictwie. Pieniądze przeznaczone na leki lub pomoc kryzysową stają się zyskiem dla rekinów finansowych. To nie jest ochrona socjalna; to zorganizowane wyzysk.

A ponieważ pieniądze są traktowane jako balato — coś rozdawanego, a nie zarobionego — często są wydawane odpowiednio. Alkohol. Papierosy. Narkotyki. Hazard: tongits, pusoy, mahjong. Logika jest prosta i korozyjna: rząd i tak jest skorumpowany, więc po co traktować jego pieniądze jako święte? Jałmużny są postrzegane nie jako fundusze publiczne, ale jako łupy do skonsumowania.

To tutaj szkody się pogłębiają. AICS, MAIFIP i podobne programy, gdy są pozbawione wdrażania opartego na zasługach i utopione w patronacie, przynoszą krótkoterminowe korzyści polityczne, ale długoterminowy rozpad społeczny. Sprzyjają kulturze zależności i żebractwa. Normalizują ideę, że przetrwanie zależy nie od pracy czy praw, ale od dostępu do patronów.

Teoria społecznego uczenia się w kryminologii podejmuje wątek tam, gdzie teoria napięcia Mertona się kończy. Gdy ludzie wielokrotnie doświadczają ulgi nie poprzez instytucje, ale poprzez polityczne przysługi, uczą się niebezpiecznej lekcji: korupcja się opłaca. Diskarte staje się cnotą. Dostęp ma większe znaczenie niż wysiłek. Nie musisz pracować; potrzebujesz bliskości do tych, którzy kontrolują koryta rządowe. Głosy stają się walutą, sprzedawaną nie z niewiedzy, ale z racjonalnej kalkulacji. Po co żądać reform, gdy możesz żądać ayuda?

To ta sama logika, która napędza dynastie polityczne, afery z beczkami słoniny i machinacje kontroli powodziowej. To wszystko jeden ekosystem. Ten sam Kongres, który wykrwawia projekty infrastrukturalne, teraz nalega na swoje prawo do rozdawania łaski własnoręcznie. Ci sami senatorzy, którzy grzmi przeciwko korupcji, kurczowo trzymają się programów, które ją instytucjonalizują na poziomie podstawowym.

Jest tylko jeden powód, dla którego Izba Reprezentantów i Senat są zdeterminowane, by forsować AICS i MAIFIP w ich obecnej formie: rozpoznawalność nazwiska. Widoczność. Ubezpieczenie wyborcze. Te programy umieszczają nazwiska polityków bezpośrednio w kieszeniach wyborców. Są plakatami wyborczymi, które przychodzą z gotówką.

Jeśli prezydent Ferdinand Marcos Jr. poważnie traktuje swoją antykorupcyjną retorykę, to jest moment, by to udowodnić. To wtedy powinno znów zabrzmieć jego stare hasło: Mahiya naman kayo. Powinien zawetować MAIFIP i AICS w ich obecnym kształcie. Nie ma nic odkupieńczego w programach, które udają współczucie, jednocześnie hodując korupcję.

Pomoc nie jest problemem. Problemem jest upolityczniona pomoc. Te fundusze powinny być przekierowane na usługi społeczne bezpośrednio zarządzane przez instytucje z jasnymi mandatami, profesjonalnym personelem i kryteriami opartymi na dowodach. Pomoc musi być dostarczana bez politycznych odcisków palców. Musimy zająć się rzeczywistymi napięciami, z którymi borykają się Filipińczycy — ubóstwem, chorobą, katastrofami — ale musimy to robić w sposób, który przywraca godność, a nie zależność.

Cokolwiek mniej to nie jest pomoc. To korupcja, rozdawana w małych banknotach. – Rappler.com

Raymund E. Narag, PhD, jest profesorem nadzwyczajnym kryminologii i wymiaru sprawiedliwości w karnych w School of Justice and Public Safety, Southern Illinois University, Carbondale.

Zastrzeżenie: Artykuły udostępnione na tej stronie pochodzą z platform publicznych i służą wyłącznie celom informacyjnym. Niekoniecznie odzwierciedlają poglądy MEXC. Wszystkie prawa pozostają przy pierwotnych autorach. Jeśli uważasz, że jakakolwiek treść narusza prawa stron trzecich, skontaktuj się z service@support.mexc.com w celu jej usunięcia. MEXC nie gwarantuje dokładności, kompletności ani aktualności treści i nie ponosi odpowiedzialności za jakiekolwiek działania podjęte na podstawie dostarczonych informacji. Treść nie stanowi porady finansowej, prawnej ani innej profesjonalnej porady, ani nie powinna być traktowana jako rekomendacja lub poparcie ze strony MEXC.